reklama
21 styczeń 2025

Trzeba inwestować w ekspertów, którzy zadbają o interesy Polski

zdjęcie: Trzeba inwestować w ekspertów, którzy zadbają o interesy Polski / fot. PAP
fot. PAP
Polska ma potencjał badawczo-rozwojowy i świetnych specjalistów IT, ale nie jest postrzegana jako strategiczny partner w tej dziedzinie - mówi PAP Aleksander Poniewierski po decyzji USA ws. limitu czipów. Dodaje, że należy inwestować w ekspertów spoza polityki, którzy będą dbali o interesy Polski.
REKLAMA

W ubiegłym tygodniu resort handlu USA opublikował decyzję dot. ograniczenia eksportu amerykańskich czipów AI do wybranych krajów. Chociaż przewidziano wyjątki dla strategicznych sojuszników, kilkanaście państw członkowskich UE - w tym Polska - ma zostać objętych ograniczeniami. Limity dotyczące Polski to 50 tys. chipów typu GPU (graphic processing unit), z możliwością zwiększenia do 100 tys.

Jak wskazuje dr Aleksander Poniewierski, ekspert nowych technologii z ponad 25-letnim doświadczeniem i emerytowany partner EY, Polska nie ma środków na zakup czipów w ramach tych limitów, ale ograniczenie może być kłopotem w przyszłości. Głównym problemem według niego jest fakt, iż mimo potencjału w R&D (Research and Development, czyli badania i rozwój) i świetnych specjalistów IT, Polska nie jest postrzegana jako strategiczny partner. Brakuje nam biznesowej wiarygodności i inwestycji w merytorycznych reprezentantów na arenie międzynarodowej - ocenił. Jak uważa, właśnie nad tymi problemami powinien pracować rząd, zwłaszcza ministerstwo spraw zagranicznych, aby Polska stała się ważnym graczem gospodarki cyfrowej.

PAP: Co dla Polski oznacza decyzja USA?

A.P.: Na ten moment Polska nawet nie ma tyle pieniędzy, żeby wykupić czipy w ramach wyznaczonych limitów. Może się to zmienić za rok czy za dwa, ale wtedy nie będziemy mieli możliwości, żeby to zrobić. A więc jest to problem, który może być przeszkodą w przyszłości.

PAP: Dlaczego w ogóle znaleźliśmy się w gronie krajów objętych limitem?

A.P.: Każde państwo, które jest producentem rzadkich dóbr, do których należą czipy, naturalnie ogranicza ich dystrybucję. W myśl zasady „w pierwszej kolejności dla nas, w drugiej dla partnerów, którzy są dla nas najważniejsi, a potem dla reszty. Wykluczamy natomiast tych, którym takiego dobra dawać nie chcemy”. Dotyczy to wszystkich technologii, które są przełomowe albo mogą świadczyć o przewadze konkurencyjnej. A więc decyzja USA sama w sobie nie jest niczym nadzwyczajnym. Wielkim pytaniem pozostaje, dlaczego my jako kraj nie zabiegamy o to, aby stać się partnerem strategicznym, z którym warto budować technologię przyszłości. A sztuczna inteligencja bezapelacyjnie jest przyszłością gospodarki cyfrowej.

PAP: Jak możemy to robić?

A.P.: W jednostkach takich jak Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, ONZ, Parlament Europejski powinni znaleźć się silni reprezentanci naszego kraju. Powinny to być osoby o znanych nazwiskach, które dobrze znają biznes nowych technologii i wraz z ministerstwem spraw zagranicznych prowadziłyby misje gospodarcze. Mam na myśli nie polityków, a ekspertów, którzy jako ambasadorzy czy emisariusze będą dbali o interes polskiego biznesu i Polski jako kraju. Chodzi o to, abyśmy byli obecni i aktywni w miejscach, gdzie budowane są konsorcja; abyśmy siedli do stołu i byli w stanie coś ugrać dla naszego kraju.

PAP: Ministerstwo Cyfryzacji używa terminu dyplomacji cyfrowej. Budowanie jej jest jednym z priorytetów resortu podczas polskiej prezydencji w Radzie UE. Słyszał Pan o takich działaniach?

A.P.: Bardzo podoba mi się to sformułowanie, bo potrzeba naszych reprezentantów tej części gospodarki. Ja jestem świetnym przykładem osoby, która przez lata prowadziła globalny biznes, jednak nikt nigdy nie zapytał mnie: „Czy mógłbyś reprezentować nasz kraj i promować nasze interesy wszędzie tam, gdzie masz znajomości?”. Nie znam nikogo w branży, kto by otrzymał taką propozycję. W rządzie nie ma nawet takiego myślenia.

PAP: Z czego to wynika?

A.P.: To kwestia polskiej niedojrzałości do takich działań. Kolejne partie polityczne, które obejmują władzę, obsadzają stanowiska swoimi ludźmi. Nie ma miejsca na merytokrację, czyli wybór osób, które może są bezpartyjne, ale znają się na rzeczy i mają kontakty w tej branży. Oni robią biznes, nie zajmują się polityką, więc trzeba o nich zabiegać. Poprosić ich o to, żeby wykazali się patriotyzmem. Państwo musi też im zapłacić, ale to jest inwestycja w przyszłość kraju.

PAP: Wspomniał Pan, że ci emisariusze mogliby zasiąść do stołu i negocjować. Jednak, żeby coś ugrać, najpierw trzeba coś na ten stół wyłożyć. Co Polska ma do zaoferowania, czego nie mają inne kraje?

A.P.: Wszyscy powtarzają slogan, że mamy najlepszych informatyków na świecie. To prawda, ale np. w porównaniu do Indii czy Chin, gdzie też są zdolni specjaliści, jest ich stosunkowo mało. Z kolei takie państwa jak Francja czy Włochy oferują swój rynek. Polska ma mały rynek, ale jest przyszłościowy. W R&D, czyli myśli rozwojowej, mamy do zaoferowania znacznie więcej niż niejedno państwo z top 20 listy USA. Nie jesteśmy znudzeni. Chcemy być lidze światowej, dlatego jako naród jesteśmy w stanie o wiele więcej zrobić, o wiele więcej ponieść wyrzeczeń i o wiele więcej zainwestować, żeby stać się godnym zaufania partnerem biznesowym dla Stanów Zjednoczonych i Europy Zachodniej.

PAP: Dlaczego nim nie jesteśmy?

A.P.: Ze względu na to, że nasz rynek jest świeży, otworzył się dopiero po 1989 r. W biznesie bardzo ważna jest konsekwencja, czyli jeżeli zadeklarujemy inwestycję, to nie jednorazowo, a przez dłuższy okres. Jeżeli mówimy, że będziemy partnerem biznesowym, to nie szukamy partnerów u konkurencji. Mamy 30 lat wolności gospodarczej i przez ostatnie 20 lat byliśmy w stanie udowodnić, że potrafimy budować biznes, ale z drugiej strony nie mamy globalnych firm - ani technologicznych, ani przemysłowych - obecnych na wszystkich rynkach, które by potwierdzały naszą wiarygodność za granicą.

PAP: Co jest jeszcze ważne w budowaniu partnerstwa?

A.P.: Musimy wykazać pewną pokorę i chęć inwestycji. Nie chodzi o to, że kupimy komputer, na którym będziemy budowali własne AI, co też jest oczywiście ważne, ale żebyśmy umieli też znaleźć partnerów, z którymi razem będziemy tworzyli technologię przyszłości. Politycy nie powinni się przy tym bać, że ktoś im powie, że Polska staje się pachołkiem czy wykonawcą innych krajów. Jak to się mówi – od pucybuta do milionera, czyli trzeba zacząć od pracowania dla innych, żeby potem pracować dla siebie. Ale trzeba mieć przy tym określoną, wieloletnią strategię.

Rozmawiała Monika Blandyna Lewkowicz (PAP)

mbl/ malk/ amac/ mhr/

PRZECZYTAJ JESZCZE
Materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazami danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez [nazwa administratora portalu] na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.
pogoda Bystrzyca Kłodzka
-1°C
wschód słońca: 07:39
zachód słońca: 16:30
reklama

Kalendarz Wydarzeń / Koncertów / Imprez w Bystrzycy